Last.fm: hapysz
Numer buta: --
Ulubiony muzyk: Zakk Wylde
Wiek: 38 Dołączył: 22 Lut 2009 Posty: 4851 Skąd: że znowu!
Wysłany: 2013-05-20, 23:28
Pratchett jest specyficzny. Tak jak choćby Family Guy czy Simsonowie. Ale nie tak specyficzny jak Python. Przy czym zasada jest dosyć podobna - albo lubisz, albo nie, albo ogarniasz, albo i nie. I przekonanie się do nich "ot tak", dla chęci czy nawet z polecenia, niekoniecznie wychodzi.
Specyficzne wpływy Terrego wyczuwalne są też w twórczości Rihanny. Córci P. rzecz jasna.
Nie wiem, czy Straż była dobrym wyborem, nie miałem z tym styczności. Niemniej, osobiście nieraz "śmiechłem" przy tytule "Na glinianych nogach" (o golemach i takie tam, sympatyczne i całkiem zabawne).
Co jest fajne w całym Świecie Dysku - choć książki są ze sobą splecione nie trzeba czytać wszystkich po kolei aby ogarnąć dany tom. Jest indywidualną książka z jednego uniwersum. Fajne to.
_________________
REKLAMA mommy
Last.fm: hapysz
Numer buta: --
Ulubiony muzyk: Zakk Wylde
Dołączyła: 16 Mar 2009 Posty: 2927
Last.fm: nattem
Numer buta: 39
Ulubiony muzyk: Akerfeldt/vanGiersbergen
Wiek: 33 Dołączyła: 16 Mar 2009 Posty: 2927 Skąd: Kętrzyn/Gdańsk
Wysłany: 2013-05-21, 00:10
Ja Pratchetta uwielbiam, jest po prostu super. Te jego postacie - Śmierć, wiedźmy, magowie z Niewidocznego Uniwersytetu, Straż Miejska.. Moją ulubioną postacią jest chyba bibliotekarz
Trochę obawiałem się tego całego pratchettowego humoru, tego że jakoś tak te realia do mnie nie trafią. Ale już w połowie Koloru Magii miałem świadomość, że wszystkie te rzeczy trafiają w dziesiątkę. No i każda kolejna strona mnie w tym utwierdza. I to cudowne
Ale chyba faktycznie to wyłącznie kwestia gustu czy się to to lubi czy się nie to lubi.
Przypomina mi bardzo Moersa. Jeśli ktoś nie zna, to polecam olbrzymio. W sumie nie wiem który lepszy. W sensie na pewno Pratchett - przecież napisał tego że ohohoho, a pan Moers stworzył dopiero 4 książki. Ale za to są to historie bardziej rozpięte - nie tylko większy format, ale też bujanie się między 600 a 700 stronami daje znacznie więcej przestrzeni. Choć obecnie Pratchett jest tym, czego potrzebuję - serią książek, gdzie nie będę musiał poświęcać 2-3 tygodni na każdą z nich, bo wejdą mi w głowę jak masło w 2-3-4 dni.
Mimo wszystko polecam Moersa - Miasto śniących książek, albo Rumo, albo Kota Alchemika. Kosmos, trochę podobny humor do tego pratchettowego, na tyle na ile zdołałem Pratchetta poznać, żeby robić jakieś porównania.
_________________ - ale ja jestem wyjątkowy!
- tak! jesteś wyjątkowo chujowy!
Ja tyle razy widziałam dużo różnych cytatów z Pratchetta gdzieś w necie i bardzo mi się podobały, a gdy sięgnęłam po całą książkę wydała mi się strasznie nudna. Nie wiem, może po prostu źle zaczęłam. Które jego ksiązki są według was najlepsze?
_________________ Practice safe sex - go fuck yourself.
Last.fm: nattem
Numer buta: 39
Ulubiony muzyk: Akerfeldt/vanGiersbergen
Wiek: 33 Dołączyła: 16 Mar 2009 Posty: 2927 Skąd: Kętrzyn/Gdańsk
Wysłany: 2014-01-29, 05:24
Na rozruszanie napiszę Wam o wielkim gównie Po raz drugi spóbowałam zmierzyć się z "Achają" Ziemiańskiego i nie wyszło. Myślałam sobie, że za pierwszym razem po prostu byłam za młoda, ale jednak nie. Ta książka jest beznadziejna. Główna bohaterka to typowa Mary Sue - piękna, idealna, wykształcona, umiejąca świetnie walczyć, ciągle zmaga się z coraz to okropniejszymi nieszczęściami, które spadają na jej biedną, idealną głowę. Roi się od niekonsekwencji, grafomańskich opisów, nielogicznych rozwiązań. No i pełno tzw. "momentów", scen, do których chyba sam autor robił fap fap fap... Mnóstwo wulgarnej, niepotrzebnej erotyki, nie wiadomo dlaczego i po co. George R.R. Martin może sobie pisać o pierdoleniu, piździe Cersei i kutasie Tyriona, bo pisze o tym dobrze. Może nawet napisać o okrucieństwie Ramsaya w kontekście seksualnym i to nie będzie wadzić, bo to jest potrzebne dla fabuły i napisane jednak z pewnym kunsztem, w jakimś celu. U Ziemiańskiego to jest po prostu obrzydliwe, kretyńskie i bez sensu. Jakby autorowi, który ma najwyraźniej jakieś dziwne fetysze, przyśnił się mokry sen i postanowił go opisać, żeby potem móc robić do tego fap fap fap. Sutki bolące od za ciasnej tkaniny, tortury polegające na wbijaniu zatrutych igiełek w narządy płciowe i piersi głównej bohaterki itp. itd. (Nigdzie indziej! Tylko tam!) Swoją drogą, te piersi to już na starcie musiały być chyba z silikonu, skoro sterczały dumnie w każdej sytuacji, mimo swojej wielkości i ciężaru. Swoją drogą, jak Achaja mogła być jednocześnie silna, wysportowana, wyrobiona w sztukach walki i nawet umiejąca się posługiwać mieczem dwuręcznym, i jednocześnie uhodować sobie takie wielkie cycki? Mieczem dwuręcznym umie się posługiwać, a pika dla niej za ciężka, tak swoją drogą. Jeżeli Achaja zostaje niewolnicą, to oczywiście seksualną. Jeżeli ucieka, to oczywiście jako prostytutka. To jest po prostu tak głupie, że aż śmieszne. Nie będę wypisywać wszelkich nieścisłości, nielogiczności, bo zrobiono to za mnie. Znalazłam takie coś: http://niezatapialna-arma...2&by-date=false - można poczytać i się nieziemsko uśmiać. Poddałam się w połowie pierwszego tomu. Wątpię, żeby dalej mogło być lepiej. W wielu recenzjach ludzie piszą, że dalej jest tylko gorzej. Nie polecam!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum